czwartek, 25 sierpnia 2011

a na koniec...

A na koniec pobytu u siostry i jej męża... dzień spędzony na plaży (Hel) , jogging w zimnej morskiej wodzie a wieczorem... zimna cola z wódką i jazzik... Apropo, nie nawidzę trąbki! Ale reszta jest znośna... :-) saksofon... klawisze... mniam. ;) A jutro? Jutro w końcu dorwę się do mojej książki na którą tak długo czekałam - Od żołędzia do dębu! ;-)

Ciiii... jeszcze miesiąc wakacji... Chwilo trwaj! : )

P.S. Leżę sobie na twardej kanapie, jest godzina 22.23 jutro muszę rano wstać żeby dojechać do swojego domu ale w obecnej chwili nic mnie nie obchodzi poza lecącym kojącym jazzem w głośnikach, śpiewem świerszczy za oknem i tą tajemniczą ciemnością wokół mnie... Coś pięknego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz